Janusz Poniewierski

Myślenie Kościoła na temat Żydów i judaizmu przez całe stulecia wyznaczała tzw. teologia zastępstwa. Jej „dogmatem” było przekonanie, że Kościół jako „nowy Izrael” zajął miejsce Izraela „dawnego”. Że przejął Boże obietnice i błogosławieństwo − i teraz to on jest ich jedynym spadkobiercą, a naród żydowski został przez Boga definitywnie odrzucony. To odrzucenie Izraela i zastąpienie go przez Kościół miało być konsekwencją ukrzyżowania Jezusa, skutkiem bogobójstwa, którego – zdaniem teologów chrześcijańskich – dopuścili się Żydzi.

W Kościele rzymskokatolickim prawie nikt nie ośmielił się tej narracji kwestionować aż do Soboru Watykańskiego II, na którym przyjęto Deklarację o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich „Nostra aetate” (1965). Trudno przecenić znaczenie tego dokumentu, a zwłaszcza punktu 4, poświęconego judaizmowi. Zdaniem papieża Jana Pawła II, jego uchwalenie „stało się wydarzeniem tworzącym nową epokę i – zmieniając relacje istniejące między Kościołem a narodem żydowskim − otworzyło w nich zupełnie nową erę”.

Przełomowość deklaracji „Nostra aetate” – oraz kilku opublikowanych później przez Stolicę Apostolską dokumentów, będących twórczym komentarzem do tekstu przyjętego przez Sobór – polega nie tylko na odrzuceniu teologii zastępstwa, ponownym odkryciu żydowskich korzeni chrześcijaństwa i potępieniu wszelkich form antysemityzmu, ale i na uświadomieniu sobie przez Kościół, że dialog z Żydami stanowi istotną kwestię eklezjologiczną. Że – innymi słowy – nie jest czymś drugorzędnym, lecz dotyka samej istoty Kościoła. Jest ważny dla jego tożsamości.

W ślad za taką nową wizją teologiczną – oraz wypływającą z niej zachętą do poznawania judaizmu przez katolików, wspólnie podejmowanych działań na rzecz „naprawy świata”, a nawet wspólnej z Żydami lektury Biblii i modlitwy – poszły konkretne czyny. W Kościele zaczęły więc powstawać instytucje powołane do prowadzenia dialogu z judaizmem, zaś spotkania chrześcijańsko-żydowskie stały się czymś tak naturalnym, że przestały kogokolwiek dziwić, a w niektórych krajach weszły nawet do… kalendarza liturgicznego. Tak jest np. w Polsce, gdzie co roku, 17 stycznia, w Kościele katolickim obchodzony jest Dzień Judaizmu.

Osobą szczególnie zasłużoną w budowaniu relacji katolicko-żydowskich był Jan Paweł II – pierwszy papież, który odwiedził synagogę, przyczynił się do nawiązania przez Stolicę Apostolską stosunków dyplomatycznych z Izraelem, opłakiwał dramat Zagłady, nazywał Żydów „starszymi braćmi w wierze” i prosił o wybaczenie za wszelkie akty antysemityzmu, jakich kiedykolwiek dopuścili się ludzie Kościoła. Profetyczne gesty papieża Wojtyły – który w młodości przyjaźnił się z Żydami i, jako Polak, był świadkiem Holokaustu – podjęli jego następcy: Benedykt XVI oraz Franciszek. W ten sposób narodziła się w Kościele pewna niepisana tradycja, związana z posługą biskupa Rzymu. I trudno dziś sobie wyobrazić papieża, który – jadąc do Polski – nie odwiedziłby byłego obozu Auschwitz, w czasie swego pontyfikatu nie poszedłby do synagogi czy też nie odbyłby pielgrzymki do Izraela: ziemi Jezusa, Mojżesza i współcześnie żyjących Żydów.

To wszystko zawdzięczamy deklaracji „Nostra aetate”, która ten proces uruchomiła. On musi dalej się toczyć. Nikomu nie wolno spocząć na laurach. Mamy już w Kościele dobrą teologię; mamy również działania, które można – i trzeba – naśladować. Czas najwyższy, aby ta wizja teologiczna trafiła wreszcie „pod strzechy”. I żeby przejął się nią cały (!) Kościół.

Janusz Poniewierski